poniedziałek, 16 grudnia 2013

Króliki

Króliki są złe. To wielka szkoda, że tak niewielu ludzi jest tego świadomych. Króliki knują. Chcą zabić wszystkich ludzi i przejąć władzę nad światem. Króliki są sprytne. Nie ujawniają się łatwo, udają, że są miłe, puszyste i kochane. Bzdura. Jeśli zajrzysz odpowiednio głęboko w oczy królika, dojrzysz żądzę mordu. I zginiesz. Ci nieliczni, którzy znają prawdę, dają ludzkości znaki. Czasem za cenę życia. Jeśli rozejrzysz się dookoła, zobaczysz wiele dowodów na zło królików. Zobaczysz w ogóle dużo królików, bo króliki szpiegują. Króliki są wszędzie.

DOWÓD NR 1 - Przerażające królicze kostiumy.



I najbardziej znany, z filmu "Donnie Darko". To ten film po raz pierwszy uświadomił mi, że należy się bać królików.


DOWÓD NR 2
Królicze łapki przynoszące szczęście. Noszenie ich na szyi jest doskonałym pomysłem: odstrasza króliki od ludzi, których mogą uznać za pogromcę gatunku. Też byśmy się przestraszyli kogoś z ludzką ręką na szyi, prawda?

DOWÓD NR 3 - Bunny suicides

 Każdy właściciel królika powinien pokazać to zwierzaczkowi.

DOWÓD NR 3 - Monty Python
Monty Python ma największe zasługi w uświadamianiu ludziom, że króliki to seryjni mordercy. Niezapomniana kreacja  Morderczego Królika była genialnym posunięciem, które odcisnęło piętno na popkulturze. "Monty Python i Święty Graal" po dziś dzień bawi i uczy.
W tym samym dziele pojawił się też drewniany królik trojański, symbol kłamstw, podstępu i agresji królików.

DOWÓD NR 4
Joe, bohater filmu "Królowie lata" pokazuje, jak należy obchodzić się z królikiem.


DOWÓD NR 5 - Koszulki
Kilkakrotnie widziałam na ulicy koszulkę z rysunkiem królika i podpisem "Mass killer"/"Mass murderer". Jak się okazuje, wzorów jest bardzo dużo:


Nawet Robin nosi koszulkę z królikiem!

 


DOWÓD NR 6 - Welcome to Night Vale
"Rabbits are NOT what they seem to be". Tymi słowami zaczyna się szósty odcinek genialnego podcastu, który, jak powszechnie wiadomo, zawiera wiele mądrości życiowych. Jak zwykle Cecil ma rację - w końcu gdzie mają się znać na nieprawdopodobnych śmiertelnych niebezpieczeństwach, jak nie w Night Vale.


 DOWÓD NR 7


DOWÓD NR 8 (NIE WPROST)
Nikt nigdy nie słyszał, żeby cała rodzina zginęła z łapek królika. Dlaczego? Ponieważ króliki są sprytne. Wybierają swoje ofiary starannie. Wyobraźcie sobie miłą, powiedzmy czteroosobową rodzinkę, która mieszka w lesie w odosobnionym domu. Coś jak Finlandia. Członkowie rodziny nie mają żadnych przyjaciół, czują się samotni, więc przy okazji zakupów w wielkim mieście nabywają sobie puchatego, słodkiego króliczka. Zwierzątko zdobywa ich zaufanie i jest tak grzeczne, że pewnej nocy zostawiają drzwiczki klatki otwarte. Nigdy więcej się nie obudzą. O morderstwie nikt się nie dowie, królik ucieknie, a populacja ludzka zostanie odrobinę zmniejszona. Tak, krok po kroku, króliki realizują swój plan wybicia ludzkości co do nogi.

Króliki naradzają się, kogo by zabić. Zwróćcie uwagę na krew dookoła.


DOWÓD NR 9 - How I Met Your Mother
W jednym z odcinków, "Rabbit or Duck", królik był uosobieniem rzeczy, które nienawidzimy. Doskonała teoria, moim skromnym zdaniem.




DOWÓD NR 9 i 3/4

Jest taki brytyjski sześcioodcinkowy serial, w którym główny zuoczyńca nosi pseudonim Mr. Rabbit. Nie powiem wam, jaki to serial, bo to byłby spoiler, ale Utopia jest super.

DOWÓD NR 10

Czy ja w ogóle muszę coś dodawać?

DOWÓD NR 11
Króliki są wszędzie. Są w filmach, są w domach, są w grach planszowych, są w pornopisemkach, są w bajkach (oczywiście, że żółw musiał zwyciężyć), są w powiedzeniach (mnożą się jak króliki, na nasze nieszczęście), są nawet w cholernej reklamie baterii!
Czyż nie przerażający?

Rozejrzycie się tylko dookoła, poszukajcie króliczych szpiegów u was w domu.
Pewnego razu siedziałam sobie spokojnie i czytałam książkę, kiedy coś mnie tknęło, żeby spojrzeć na biurko. Stał tam wielki zając z czekolady i obserwował mnie. Nie było go tam wcześniej!

DOWÓD NR 12
Królicza natura na jednym obrazku.

http://s419.photobucket.com/user/sharpie2319/library/?sort=3&page=1

DOWÓD NR 13
Króliki potrafią oszukać najlepszych.


Biedny Sherlock, jeszcze wie, że NIE MA nic bardziej zabójczego od królika... Jednak brak elementarnej wiedzy nie powinien nas dziwić z jego strony - w końcu nie wiedział nawet o teorii heliocentrycznej.


Dziesiąty był bardzo blisko odkrycia prawdy, ale w ostatniej chwili dał się zmylić pozorom.


DOWÓD NR 14
Zespół The Killers Rabbits
https://www.facebook.com/TheKillersRabbitsPage
Okładka ich pierwszego albumu. Śliczna, nie?

DOWÓD NR 15
Gra flashowa Attack of the Evil Bunny Empire

DOWÓD NR 16 - Indoktrynacja
Taka książeczka jest do kupienia w empiku. Nie dość, że kłamie dzieciom, że króliki są miłe i przyjazne, to jeszcze zachęca je do dotykania króliczego futra. Bardzo sprytne: za młodu wmówią im, że mogą spokojnie pogłaskać króliczka, to później łatwiej będzie odgryźć im rękę.



DOWÓD NR 17 - Night of the Lepus
Film, znany również jako Rabbits, opowiada o zmutowanych morderczych... tak, zgadliście, królikach!
Co za szkoda, że nikt o nim nie słyszał w Polsce... Czyżby nasza loża uszatych była aż tak silna?

There is a herd of killer rabbits headed this way and we desperately need your help!

DOWÓD NR 18
Neil Gaiman napisał opowiadanie o Doctorze. Ostatnie zdanie jego opisu brzmi:
Mam nadzieję, że Krewni od czasu do czasu będą was nachodzić w koszmarach. I że zaczniecie się bać, że człowiek z głową królika zapuka do waszych drzwi i spróbuje kupić wasz dom.




NIE DAJCIE SIĘ ZWIEŚĆ!

piątek, 29 listopada 2013

Jak należy czytać Carda

Przez wiele lat nazwisko "Orson Scott Card" mówiło mi tylko tyle, że to drugi oprócz Pratchetta słynny pisarz, którego tłumaczy Piotr W. Cholewa. A później odkryłam Sagę Endera, którą skończyłam dzisiaj. Refleksja moja była mniej więcej taka: Borze, uwielbiam Carda. Nawet jeśli jest mormońskim homofobicznym bucem, to uwielbiam jego książki.
Bo Card, proszę państwa, stworzył cykl doskonały w swojej cyklowości.

Gra Endera jest powieścią świetną, intrygującą, ale w zasadzie bardzo prostą. Autor miał oryginalny pomysł i napisał powieść o chłopcu, który zmienia losy świata. No i fajnie, można by to potraktować jako skończoną całość, albo nawet podarować sobie czytanie i pójść do kina na ekranizację *nerwowy śmiech*. Ale nie można! A to z powodu końcówki powieści, która zapowiada coś więcej, irytująco szuka głębi w tym, co się stało. I nie dowiecie się, po co to komu, dopóki nie przeczytacie kontynuacji.
Zwłaszcza ostatni rozdział może czytelnika zirytować, bo jest dosłownie pisany na kolanie: Card miał mało czasu do deadline'u, więc naskrobał szybko kawałek tekstu, który przygotuje mu grunt pod drugą część cyklu. Nie jest to w żadnym razie zakończenie, a dopiero początek wspaniałości i dlatego nie można poprzestać na Grze Endera.
Swoją wpadkę z ostatnim rozdziałem naprawił Card wiele lat później, dopisując prequel-sequel, powiedzmy: część 1 i 8/9. Zawarł w niej dokładnie to samo, tylko poszerzone do rozmiarów powieści, dzięki czemu zyskuje sens. Nazywa się to Ender na wygnaniu i stanowi pomost, który pomaga zrozumieć pierwszą część i przygotować się na drugą. Ponieważ przy okazji dobrze się to czyta, polecam taką kolejność.
Potem jest Mówca Umarłych, który mnie absolutnie zachwycił i powalił na kolana. Jest tam tyle wątków, tyle niesamowitych postaci i problemów, a wszystko upchnięte w jednej, niegrubej książce. Atmosfera jest gęsta jak rtęć, a plątanina wątków łapie cię w sieć jak w pajęczynę. Dopiero po przeczytaniu Mówcy Umarłych zaczynasz rozumieć, o co właściwie w tym wszystko chodzi.
Ksenocyd, część trzecia, ma wszystko to, co "Mówca", tylko pojawiają się nowe, tragicznie ciężkie problemy i wszystko jeszcze bardziej się komplikuje. Po raz pierwszy też akcja dzieje się równolegle na dwóch planetach, co powoduje poszerzenie perspektywy i zbliżenie do zupełnie nowej kultury.
Dzieci Umysłu są... piękne. Kontynuując fabułę i rozwój postaci z poprzednich części, Card szczególnie podkreśla relacje międzyludzkie (i nie tylko -ludzkie). Są do bólu prawdziwe, skomplikowane, niełatwe. Do tego dochodzi poetycka, niezwykła i zupełnie nieprawdopodobna wizja tego, czym jest świadomość i inteligencja.
Seria się kończy, a ja jestem w szoku, tęsknię za bohaterami i przeżywam kac książkowy.



Dlaczego więc to wszystko jest takie doskonałe? Bo każda część stanowi logiczną kontynuację wątków z poprzedniej, a jednocześnie dodaje coś nowego, czego nikt by się nie spodziewał. Uniwersum, tak prosto przedstawione w "Grze Endera", stopniowo rozrasta się, komplikuje, zmienia.
Także dlatego, że czytelnik znajdzie tu wszystko, czego może zapragnąć: obce kultury, obce rasy, obce technologie, miłość, religię (a nawet kilka), politykę, wojnę, nienawiść, tolerancję. Przy tym wszystko to tworzy sensowną strukturę, nic nie dzieje się bez przyczyny, wątki splatają się w całość, wszystko ma swoje konsekwencje i każda jednostka jest ważna.

Dlatego apeluję: doceńcie wysiłek autora i zróbcie sobie przyjemność, czytając całą serię.
Nie odkładajcie "Gry Endera" na półkę z poczuciem, że książka ta wam nic nie dała i nie warto czytać kontynuacji. Nie kaleczcie cykli. Nie zrobilibyście tego Tolkienowi, sięgnęliście po drugą część "Autostopem przez Galaktykę", nie wyobrażacie sobie znać tylko jednej części Narnii. Zapewniam, Card też na to zasługuje. "Gra" to tylko wstęp do pięknego, rozwiniętego uniwersum.

wtorek, 19 listopada 2013

Liebster Award

Psze państwa, okazuje się, że ja prowadzę bloga! Co więcej, ktoś go czyta i zachciało mu się nominować mnie do blogerskiego łańcuszka.



"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który cię nominował."
Nie wiem, kto to wymyślał, ale doskonale wybrał liczbę pytań :3

Pytania od Pondera:

1. Pierwszy "dorosły" zespół lub wykonawca muzyczny, którego słuchanie pamiętasz.
Grzegorz Turnau. Pamiętam, jak mama pierwszy raz mi go puściła (miałam jakieś siedem lat), a ja pomyślałam coś w stylu "Ale ten pan ma śmieszne nazwisko, prawie jak Tornado".
2. Gdybyś mogła wybrać sobie jeden talent, jakiego nie posiadasz, do czego chciałabyś mieć smykałkę?
Taki wybór... Chciałabym... śpiewać? rysować? latać? Chyba najbardziej chciałabym mieć talent do gry na klawiszach. Lubię grać na keyboardzie, ale tak strasznie nie potrafię.
3. Dokonaj swobodnej autoanalizy psychologicznej na podstawie ulubionego koloru i tego, jak wygląda twój breloczek do kluczy.
Całkiem proste. Mój ulubiony kolor to fioletowy, co, według Ślimaka, oznacza osobę z zaburzeniami osobowości. Rozumiem to tak, że choć jestem człowiekiem, wydaje mi się, że jestem żółwiem. A może na odwrót...? Jeśli chodzi o to, co dynda przy moich kluczach na czarnej smyczy z Pyrkonu... Mój brelok to miniaturka TARDIS. Oryginalna, z napisem "© BBC 1963".
Jestem więc znerdziałym, lekko obłąkanym żółwiem. Wszystko się zgadza.
4. Gatunek muzyczny, którego nie możesz znieść.
Polski rap. Próbowałam kilka razy, ale 'głębia' tekstu do mnie nie przemawia, a 'oprawa muzyczna' przeszkadza mi w odbiorze. Nie umiem tego słuchać.
*to są pół-cudzysłowy, ponieważ nie jestem pewna, czy piszę to sarkastycznie, czy nie.
5. Film, którego prawie wszyscy twoi znajomi nienawidzą, a ty go lubisz.
Yyy... Moi znajomi są zgrają dziwnych ludzi, którzy są tak różni, jak się da i w większości się nie znają. Chyba nie ma filmu nienawidzonego przez nich wszystkich.
6. Ostatnio przeczytana książka i wrażenia z niej.
"Ksenocyd" Orsona Scotta Carda. Trzecia część "Gry Endera" jest chyba jeszcze lepsza od drugiej, obie za to biją na głowę pierwszą. "Mówca Umarłych" i "Ksenocyd" są tak wciągające i cudownie zagmatwane, że będę polecać kontynuacje cyklu każdemu, kto się nawinie. Po prostu nie powinno się kończyć na "Grze Endera".
7. Czy lubisz jeże?
Oczywiście, że lubię jeże. To bardzo urocze stworzenia i zaskakująco stoickie. Pewnego wieczoru szłam sobie ulicą i napotkałam jeża. Ten, nic sobie nie robiąc z obecności człowieka, siedział rozkosznie pośrodku chodnika. Zaczynałam się martwić, że umarł, kiedy obrócił głową w prawo, w lewo i... siedział dalej.
8. Jakiego zmarłego sławnego artystę chciałabyś zobaczyć na żywo, gdybyś miała taką możliwość?
Myślę, że Kaczmarskiego. Choć był bucem kompletnym ponoć nawet na scenie, to wiele bym dała, żeby posłuchać jego koncertu.
9. Gdybyś miała do wyboru zrezygnować do końca życia z czekolady albo z całego nabiału z wyjątkiem tego w czekoladzie zawartego, co byś wybrała?
Każesz mi wybierać między serem a czekoladą?! Szczyt podłości! Chyba zrezygnowałabym z czekolady. Tyle wspaniałych serów. Jogurtów. Płatków z mlekiem. Koktajli. Kawy. Lodów! Choć czekolada wiele dla mnie znaczy, nie jest warta aż tyle.
10. Czy jeż z czekolady jest dalej jeżem, czy już czekoladą?
Jeż z czekolady nie istnieje. Został zjedzony w ciągu pół sekundy od początku istnienia, by uchronić świat przed eksplozją słodkości.
11. Jaka jest prędkość afrykańskiej jaskółki bez obciążenia?
Zależy od sił oporu.

Pytania od Ginny:

1. Czy żyrafy są prawdziwe?
Tylko niektóre. Łatwo można ulec złudzeniu, że widzisz żyrafę, ale kiedy podejdziesz bliżej, okazuje się, że to tylko nadmuchany balon albo tekturowa podróbka żyrafy. Jeśli jednak zobaczysz wysokie stworzenie, które płonie i z którego wystają szuflady, możesz być pewien:
to jest prawdziwa żyrafa.
2. Dziwne sny? Opowiedz.
O, kochana. Długo by opowiadać. Chyba napiszę o tym niedługo posta. Na razie powiem tylko tyle, że oliwki, gęsi i podwodny rap.
3. Czy masz jakieś nietypowe uczucie, tylko dla ciebie?
To uczucie, kiedy dzień, który zapowiadał się cholernie ciężko, nagle staje się piękny, bo glany depczą kałuże, a chmury są dziś niesamowite.
4. Jaką polską piosenkę podejrzewasz o bycie piosenką o Doktorze?
Nie znam dużo polskich piosenek, ale myślę, że "Wehikuł czasu" może być zakamuflowaną wiadomością do Doktora. Taka prośba o przybycie, która tkwi w duszy każdego z nas.
5. Hannibal, czy Vimes?
Vimes. Cudownie rozumie życie i ulice, a Hannibala nienawidzę z całego serca.
6. Dlaczego pomarańczowy kocyk posiada tak wielką moc?
Ponieważ szyje się go ze specjalnie dobranych pomarańczowych nici. Selekcja jest powolna i pracochłonna: każdą nić kładzie się na szarym materiale i jeśli moc pomarańczu jest na tyle silna, że materiał wygląda weselej i pomarańczowiej, taka nić zostanie użyta.
7. Jaka była najdłuższa książka, którą przeczytałeś/aś z własnej woli i do tego z przyjemnością?
Trudno mi stwierdzić. Możliwe, że "Potop". Albo "Shantaram". Jednak za moje największe osiągnięcie czytelnicze uważam przeczytanie "13 i 1/2 życia Kapitana Niebieskiego Misia" Moersa. Ta książka nawet tytuł ma długi, a jest opasłą 700-stronicową cegłą rozmiaru A4. Przeczytałam w jeden dzień.
8. Ciemność czy światło?
Zawsze ciemność. Przecież ciasteczka.
9. Różowe okulary, czy kolorowy umysł?
Kolorowy umysł. Kolorowe umysły tworzą obłąkane, kolorowe obrazy, a optymiści są irytujący. Choć różowe lennonki są całkiem spoko.
10. Superwholock?
Taak! Co prawda Supernaturala porządnie nie oglądam, więc jestem fandomową pozerką, ale i tak uwielbiam.
11. Czy nie sądzisz, że jeden mózg to za mało?
Chciałabym mieć chociaż jeden... Mój most robi co może, ale czasem jest przeciążony i trochę się ugina. Ma ktoś trochę zaprawy na zbyciu?

Pytania od Eśki: 
No i stało się, moje pytania spowodowały chęć zemsty i podłe odbicie nominacji. Ponieważ nie chcę być obwołana tchórzem, odpowiadam na eśkowe pytania.

1. Ulubiony komiks i jakiś krótki opis, dlaczego akurat ten, a nie inny.
Tu mnie masz. Znam cholernie mało komiksów, przynajmniej tych wydrukowanych. Podam więc najlepszy i najbardziej sfabulizowany webkomiks, jaki znam: Barwy Biedy. Kreska Kiciputka doskonale pasuje zarówno do ponurości i szarości tematyki komiksu, jak i dziwacznego poczucia humoru Ślimaka (miny i oczęta, jakie robią bohaterowie, to jakby graficzne przedstawienie absurdalnego humoru). Autorki marudzą, że jako papierowy komiks by się nie sprawdził przez różny rozmiar kadrów, ale jestem pewna, że gdyby udało się to wydać, świetnie by się czytało. Także pod względem fabuły, która jest na tyle wciągająca, że z niecierpliwością czeka się na następną sobotę.
2.  Ulubiona animacja pełnometrażowa (chciałam napisać Disneya, ale nie zawężajmy się) i również krótki opis.
Uwielbiam większość filmów Disneya, pierwszy, jaki przychodzi mi na myśl jako ulubiony, to "Księżniczka i Żaba". Ale może dlatego, że inne były dawno. Bardzo lubię też "Mulan" i, oczywiście, "Króla Lwa".
Jako że nie mogę się zdecydować na jednego disneya, podam co innego: "Ruchomy Zamek Hauru". Miyazaki jest wspaniały. Widziałam kilkanaście jego filmów, a "Zamek" jako pierwszy i był dla mnie kompletnym olśnieniem. Baśniowy, ale nie bajka, absurdalny, ale spójny, przepiękny graficznie i poruszający. Perełka.
3. Opisz swoją relację ze Stevenem Moffatem.
Steven Moffat nie ma pojęcia o moim istnieniu, a jednak potrafi zadać mi wiele cierpienia. Albo spowodować u mnie spontaniczne wybuchy radości. Pozostaję jednak dla niego tylko kolejną ucieszoną lub wykrzywioną z wściekłości twarzą w tłumie fanów BBC.
Jeśli chodzi o mnie, czasem nie czuję do niego nic. Czasem, kiedy przeczytam o jego kolejnym trollingu, czuję uznanie. Zawsze czuję szacunek dla świetnej scenariuszopisarskiej roboty.
Niemal przy każdej kwestii napisanej przez niego czuję uwielbienie dla jego zdolności i poczucia humoru.
Niemal przy każdym zwrocie fabuły czuję do niego nienawiść. Na szczęście uczucia te mają różne punkty przyłożenia, więc się nie równoważą.
4. Ulubiony szalony naukowiec popkultury.
...Mark Selvig. Właśnie wróciłam z drugiego seansu "Thor. Mroczny świat" i nic innego nie przychodzi mi do głowy.
 5. Dlaczego życie jest ogórkiem?
Z ziemi powstałeś i w ziemi wylądujesz. Z wiekiem tyjesz i kiedy najmniej się tego spodziewasz, zostajesz wyrwany ze wszystkiego, co dotąd znałeś. Od tej pory możesz spodziewać się wszystkiego: podróży, okaleczeń, długich okresów bezczynności, gwałtownej śmierci. W zasadzie egzystencja sprowadza się do powolnego gnicia i strachu przed śmiercią.
Życie jest krótsze, niż się wydaje. W każdej sytuacji jesteś zielony. Pod grubą skórą codziennych problemów życie kryje delikatny miąższ drobnych przyjemności. Kiedy zaś zrzucisz skórę obowiązków i zmartwień, to dobrze robi na oczy. Czasem trzeba dokonać radykalnych zmian, niekiedy długofalowych, jak np. kiszenie, żeby odkryć nowy smak życia.
 6. Który wykonawca muzyczny jest bogiem najbardziej?
Nie powinno zadawać się takich pytań. Myślę, że z wykonawców nie-solowych Mark Knopfler. Prawdopodobnie zmienię zdanie siedem razy w ciągu najbliższej minuty.
7. Gruz - zdefiniuj pojęcie.
Gruz to kawałki czyjegoś rozwalonego życia, które obserwujesz uważnie, próbujesz pomóc poskładać je do kupy i potajemnie cieszysz się, że w porównaniu z tym to w sumie nie masz tak źle. Gruz symbolizuje utracone nadzieje, bezpowrotnie zniszczone psychiki, piękno patologii i skutki dobrych chęci. Gruz to zachwycająca brzydota, powalająca na kolana przenikliwością jej pesymistycznego spojrzenia na świat.
8. Ulubione medium kulturowe i dlaczego tak, a nie inaczej.
Książka. Choć ostatnio haniebnie zaniedbuję czytanie na rzecz życia, ogórków i seriali, pozostaję wierna przekonaniu, że to właśnie literatura daje najwięcej. I sprawia mi najwięcej przyjemności. Jest coś magicznego w wyobrażaniu sobie bohaterów na swój własny sposób, w przeplataniu się wątków dobrej powieści, w zagłębianiu się w fikcyjny świat, który jest przecież tylko czarnymi literkami. Między innymi z powodu ograniczonych środków wyrazu książkę cenię najbardziej: autor ma tylko własny intelekt i słowa, żeby przedstawić to, w co przy produkcji filmu zaangażowane jest mnóstwo osób. I często wychodzi mu to równie dobrze albo nawet lepiej.
9. Rozbijasz się na bezludnej wyspie. Którego aktora/aktorkę bierzesz ze sobą?
Skoro już się rozbiłam, to chyba nie mam możliwości wyboru. A jeśli biorę zanim się rozbiję, to co, planuję się rozbić? Sprytna ja. Cumberbatcha, oczywiście. Mógłby utrzymać mnie przy życiu samym brzmieniem swojego głosu, recytując chociażby listy zakupów. Wyobraźcie sobie, jak mówi "Three jars of peperroni peppers" głosem psychopatycznego mordercy.
10. Czy byłaś kiedyś nobem?Tak, byłam. Podobno ciągle jestem. Oczywiście, jeśli przyjąć za definicję osobę, która nie potrafi posługiwać się komputerem ani internetem. Ledwo opanowałam logowanie się na maila.
Czy byłam kiedyś "osobą reprezentującą sobą cechy negatywne lub zachowującą się w sposób niewłaściwy w rozumieniu społeczności internautów lub graczy komputerowych"? Nie sądzę. Jeśli tak, to przepraszam.
11. Myślenie - bilans strat i zysków.
 Straty:
- dziesiątki godzin spędzone na rozważaniu w kółko tego samego problemu
- resztki zdrowej psychiki
- optymizm
- dystans do życia
- nadzieja na lepszą przyszłość

Zyski:
- od czasu do czasu kulka weny wystarczająca na uncję tekstu
- inspirujące sentencje, takie jak "Gdyby wszystko, co śmierdziało, było kozą, świat byłby pełen kóz."
- wnikliwa psychoanaliza samej siebie (czasem skutkuje stratą szacunku do siebie)
- świadomość, jak ważni są dla mnie niektórzy ludzie i ile im zawdzięczam
- fascynujące wizje; część z nich obejmuje brutalne morderstwa
- możliwość rozmowy na poziomie z inteligentnymi ludźmi

Pytania ode mnie

1. Czy uważasz, że kaktusy zasługują na przytulanie?
2. Znasz film "Amelia"? Oczywiście, że tak. Jeśli to ciebie mieliby scenarzyści podsumować w kilku zdaniach o twoich dziwactwach, co by się tam znalazło?
3. Opisz najbardziej absurdalnego żółwia, jakiego zdołasz sobie wyobrazić.
4. Masz do wyboru: okulary korekcyjne, papierowe czerwono-niebieskie okulary do 3D, profesjonalne i szpanerskie okulary do 3D, lennonki, soczewki i hipsterskie bryle w rogowej oprawce. Co założysz?
5. Tak uczciwie: po czym oceniasz nowo poznanego człowieka?
6. Co sądzisz o sztuce współczesnej?
7. Ulubiony rodzaj sera? Ewentualnie ulubiony owoc.
8. Dostajesz próbkę oktarynowej farby, możesz nią pomalować jeden przedmiot w swoim pokoju. Co to będzie?
9. Lubisz tańczyć makarenę?
10. Jakiego hobby w życiu nie chciał(a)byś spróbować?
11. Opisz swoje uczucia do Brytyjczyków na podstawie wybranego wytworu kultury.

Lista nominowanych

Mało, bo mało znam. I niekoniecznie mniej znane od mojego bloga, bo prawie takich nie ma.

Skeczbuk - masz, cierp, Arsis.
Trampacze - bo chciałabym częściej widzieć tam nowe posty
Potffora - zawsze ciekawi mnie, co Eśka ma do powiedzenia
Pan Tygrysek - bo Pamiętnika Absurdalnego nie mogę ]:->
Dolina Kulturalna - w ramach pokuty za wywołanie lawiny
221B Baker Street - bo lubię, o.


To tyle. Dzięki za wciągnięcie mnie w akcję, it was fun :D

poniedziałek, 14 października 2013

Czy origami to morderstwo?

Drzewa żyją, to oczywiste. Ale co dzieje się z nimi potem?
Przez całe pierwsze życie, kiedy zwierzęta i ludzie biegają dookoła, hałasują, jedzą, walczą itd, drzewa pędzą spokojny, ustabilizowany żywot obserwatora, oszczędzając siły. Kiedy więc nadchodzi ten dzień, nie umierają definitywnie. Zapasy energii życiowej zgromadzonej przez lata, kiedy główną aktywnością było szumienie liśćmi, zużywają teraz na zachowanie świadomości. Drugie życie może przynieść przygody, podróże, odpowiedzialne funkcje, przywiązanie ludzi albo też upokorzenie, hańbę i tortury. Zależy to od karmy drzewa.
Jeśli drzewo jest solidnym drzewem z szerokimi gałęziami, po których doskonale się wspina; jeśli rodzi kolorowe kwiaty i zdrowe owoce, a jesienią ma najbardziej kolorowe liście w okolicy; jeśli w jego pniu są dziuple wystarczająco duże, by mogły w nich mieszkać zwierzęta albo nawet tak wielkie, że mogą do nich wejść ludzkie dzieci; jeśli jego liście tworzą baldachim, przez który nie przechodzi deszcz i na którym słońce migocze w sposób niemożliwy do opisania... Los będzie dla niego łaskawy.
Złe drzewa to takie, których gałęzie wyglądają solidnie, ale łamią się pod człowiekiem; których wąskie i gładkie pnie nie dają schronienia ani możliwości wspinaczki; które atakują ludzi, zrzucając na nich żołędzie lub szyszki; które rosną pośrodku toru saneczkowego; które mimo, że nie jest szerokie, zasłaniają mnóstwo okien bloku... będą ukarane.

Są drzewa, które nigdy nie zostaną odcięte od korzeni.
To najlepsze, najszlachetniejsze z nich, które są tak mądre i pełne spokoju, że życie drzewa jest dla nich idealne i nie pragną zaznać przygód drugiego życia. Sama natura zauważy to, uszanuje ich wolę i sprawi, że wyrosną tak wysokie, tak szerokie, tak stare czy w inny sposób wyjątkowe, że ludzie pozostawiają je w spokoju, nazwą pomnikiem przyrody i będą podziwiać przez następne stulecia. Będą sobą na zawsze.
To także drzewa, które są tak złe i złośliwe, że drugie życie nie będzie im dane. Natura wymierzy im karę, celując w nie piorunem, pozwalając im być zjedzonym przez korniki lub uschnąć tam, gdzie nikt ich nie znajdzie.

Wszystkie pozostałe, zwykłe szare prawie-śmiertelniki, zostaną ścięte przez człowieka i wykorzystane w sposób, który albo je honoruje, albo poniża.
Z drewna można zrobić mnóstwo rzeczy. Dobre drzewo zostanie szufladą, gdzie przechowywane będą ludzkie wspomnienia i sekrety. Ze złego powstanie ławka szkolna, która cierpieć będzie tortury aż po kres swych dni. Jeśli drzewo było dobre, może przerobią je na pięknie rzeźbiony zestaw figur szachowych albo ukochaną skrzynkę na narzędzia. Złe drzewo zostanie oparciem niewygodnego krzesła albo partią kijów do miotły.

Możliwości wykorzystania drewna jest wiele, ale najciekawszy jest papier.
Z dobrego drzewa powstanie coś wyjątkowego: opowiadanie, które poruszy wyobraźnię czytelników, rysunek podarowany komuś w dowód przyjaźni, wiersz piękny w swej prostocie, latawiec zrobiony wspólnie z dzieckiem, list od przyjaciela zza granicy... Także origami. Składając kartkę papieru w wiewórkę, dajesz mu możliwość doświadczenia, jak to jest. Przez lata drzewo obserwowałe te małe słodkie, wredne stworzonka, czuło ich tupot na swojej korze, a teraz wreszcie rozumie, które nasiona są najsmaczniejsze i jak ważny jest ogon.
Na papierze ze złego drzewa ktoś wydrukuje podręcznik do chemii, ulotki szkoły policealnej, grafomańską powieść albo negatywne wyniki badania. Z niego powstaną książki, na których ktoś postawi kawę, karty pracy z idiomami i - tak, macie rację - papier toaletowy.

Czy jeśli malarz dziwnym trafem używa sztalugi, palety, pędzla i papieru zrobionych z jednego drzewa, czy powstały obraz należy tylko do artysty, czy po części także do drzewa? Przecież to pędzel pozwala sobą kierować, może samemu trochę pomagając, papier wchłania właśnie tyle wilgoci, ile trzeba, paleta tworzy świetne warunki dla powstawania zupełnie nowych barw, a sztaluga stoi wytrwale w imię obowiązku.
Czy jeśli ten sam malarz namalował to drzewo, zanim zostało ścięte, czy jest to krajobraz czy portret? Bo w czym niby ludzcy modele są lepsi od drzewa? Rozumu mają tyle samo, rozwagi mniej, a o staniu nieruchomo nie mają pojęcia.

A zwierzęta, pyta Michał, co z nimi?
Zwierzęta po śmierci są martwe.
Ale nie wszystkie, bo - jak słusznie zauważył Ponder - wszystkie psy idą do nieba. I część aligatorów też.

czwartek, 26 września 2013

Relacja

Byłam na czymś. Coś nazywało się bardzo mądrze - konferencja na temat różnorodności i dyskryminacji.
Do tego po angielsku. Jakby tej nazwy było mało, naprawdę było mądre. Ale nie w sposób długich słów, profesorów w okularkach i grubych tomów o obieraniu ziemniaków.
Raczej w sposób doświadczalny, międzyludzki, muroburzący.

Możecie spytać, co ja tam właściwie robiłam?
Pisałam swoją osobowość na gwieździe.
Grałam w piłkarzyki z uroczym transseksualistą.
Podziwiałam zajebistość muzułmanki z szalem na głowie.
Śpiewałam "500 miles" na dwa głosy z lesbijką.
Byłam nieustannie częstowana ciastkami przez Żydówkę.
Rozmawiałam z bardzo inteligentną, zadbaną i sympatyczną Cyganką.
Poznałam młodych mężczyzn, którzy z własnej woli walczą o prawa kobiet.
Siedziałam przy śniadaniu, słysząc dookoła rozmowy po węgiersku, duńsku, słowacku,
niemiecku, rosyjsku, hebrajsku itd.
Pracowałam z Niemcem z Etiopii, Słowaczką z Wietnamu, Austriakiem z Grecji,
Duńczykiem z Iraku i Niemką z Albanii jednocześnie.
Ozdabiałam chatkę zbudowaną na żydowskie święto.
Zwiedzałam ludzkie życia i tłumaczyłam, kim jest pan Kleks.
Zostałam świadkiem interwencji bohatera.
Pracowałam w grupach, gdzie wszyscy byli zaangażowani. Naprawdę.
Niechcący wzięłam udział w propagandzie komunistycznej.
Chodziłam po linie i trzykrotnie udawałam lwa.
Wypowiedziałam mnóstwo suchych żartów o dyskryminacji, które musiały zostać wypowiedziane.
Odkryłam, że nawet na Węgrzech są ludzie, którzy oglądają Doctora Who.

Poznałam mnóstwo świetnych ludzi, tak różnych, jak tylko się da.
Pogrzebałam głęboko wszystkie znane mi stereotypy.
Odzyskałam też trochę wiary w dzisiejszą młodzież. 48 miłych niespodzianek.

sobota, 31 sierpnia 2013

Jak wytresować znajomych

A więc była pewna sytuacja na twarzoksiążce...




I z powodu ośmiu lajków i zainteresowania nawet ze strony człowieka-którego-spotkała-raz-w-życiu Zosia poczuła się fajna i postanowiła napisać takie coś. Niestety zdała sobie sprawę, że nie stać jej na wydanie książki, więc prezentuje wam poradnik w formie cyfrowej (jeżeli jednak po przeczytaniu będziecie chcieli zapłacić, proszę bardzo)

Jak wytresować znajomych

Tresowanie znajomych zasadniczo dzieli się na trzy etapy.

ETAP I - Początek

Znajdź sobie jakieś zainteresowanie, które może w przyszłości zostać obsesją. Powiedzmy - żółwie.

...to właściwie tyle. Pierwszy etap jest całkiem prosty. Dobrze też mieć jakąś wiedzę na ten temat i chwytliwą historię o początkach pasji - ja nie mam i cierpię katusze za każdym razem, kiedy ktoś pyta, dlaczego żółwie.


ETAP II - Pranie mózgu

Mów swoim znajomym o żółwiach przez cały czas.

Opowiadaj żółwiowe ciekawostki i dowcipy, a także pokazuj wszystkim znak migowy oznaczający żółwia (jest naprawdę uroczy, sprawdźcie go).
Zauważaj żółwie na ulicy, na jarmarku, na obrazkach, na meblach i w książkach - i zachwycaj się nimi (głośno, tak, żeby znajomi słyszeli).
Kiedy ktoś cię spyta, co chciałbyś dostać, odpowiadaj krótko: żółwie.
Noś przy sobie żółwie w formie breloczków, kolczyków, wisiorków, bransoletek, pierścionków itd.
Tak po prostu, żeby twoi znajomi pamiętali, że lubisz żółwie.

Na nudnej lekcji ostentacyjnie rysuj żółwie: jeden za drugim, wszystkie takie same. Koleżanka z ławki obdarzona większą ilością talentu artystycznego zauważy, ulituje się i narysuje ci ładniejszego żółwia.

Na wycieczce klasowej do oceanarium/zoo musisz:

   a) przejść wszystko szybkim krokiem, aż dojdziesz do sali z żółwiami
   b) kompletnie oszaleć na widok żółwi
   c) nie chcieć wyjść z sali nawet, gdy reszta klasy dawno poszła
   d) przez następne pół godziny łazić z rozanielonym wyrazem twarzy i jęczeć "ziuuuuuułwiieeeeeee".

         Gdy zapraszasz znajomego do domu, pokaż mu wszystkie swoje żółwie i opowiadaj przez chwilę, jak
lubisz dostawać żółwie i że wszyscy twoi znajomi kupują ci żółwie, a nawet robią własnoręcznie (ale żadnej presji)

Udostępniaj wszystkie obrazki z żółwiami, jakie znajdziesz w internecie - koniecznie z podglądem. Zwróć szczególną uwagę na maleńkie żółwiki i te, które próbują coś zjeść, tak najłatwiej zdobyć publiczność.

Ustawiaj żółwie na avatary i zdjęcia w tle wszędzie, gdzie się da. Dobrze jest też dodać do cytatów albo podpisu zdanie typu "I like turtles"/"Turtles are cool".

Kiedy dorwiesz się do czyjegoś fejsbóka, nie wstawiaj wulgarnych żartów, ale karnego żółwia, ewentualnie jakiś obrazek żółwia.

Jeśli masz aska, formspringa lub coś takiego, odpowiadaj na możliwie wiele pytań słowem "żółwie". Trochę autentycznych przykładów z mojego springa:
  If you could turn into an animal, what animal would you choose?
  Turtle.
  Would you ever get a tattoo?
  Only a turtle.
  What is your favorite kind of pet?

  Turtle.
  Do you look for trouble?

  No, but I do look for turtle.
  What is your favorite Halloween costume?
  Turtle.
  Do you like puzzles?
  Only turtle ones.
  What are you passionate about?
  Turtles.

      Kiedy twoi znajomi zobaczą takie odpowiedzi, to im przypomni... Myślę, że już łapiesz.



ETAP III - Rezultaty

  • Dostajesz żółwie na każdą okazję (Wigilia klasowa, imieniny, urodziny, Święta, Wielkanoc, wakacje)
  • Dostajesz żółwie od każdego (rodzice, bracia, przyjaciele, przyjaciele rodziców, rodzice bratowej, wychowawczyni, uczennica mamy, znajomi znajomych)
  • Dostajesz żółwie zewsząd (Chorwacja, Madera, Irlandia, Turcja, Meksyk, Austria, Anglia, Maroko...)
  • Dostajesz żółwie ze wszystkiego (ceramika, szkło, filofun, masa perłowa, drewno, modelina, wosk, styropian, muszle, srebro, plusz, marcepan, kasztany, mydło)
  • Dostajesz żółwie w każdym kolorze (zielony, brązowy, żółty, czerwony, fioletowy, niebieski, szary, pomarańczowy)
  • Dostajesz żółwie w każdej formie (ołówek, dzwonek, poduszka, świeczka, doniczka, solniczka, popielniczka, portmonetka, naszywka, gumka, bombka, kukiełka, klakson, kompas)
  • Każdy obrazek z żółwiem, jaki trafia do internetu, jest ci przysyłany co najmniej trzy razy
  • Jeśli w jakimś sklepie pojawi się cokolwiek z żółwiem, zostajesz o tym poinformowany
  • Na każdej lekcji dostajesz piękne rysunki żółwi (c.d.n.)
  • W szary poniedziałkowy poranek zostajesz nagle obdarowany piękną zakładką z żółwiem
  • Wszyscy mówią do ciebie per "Żółwiu"
  • Na każdej kartce urodzinowej czy zaproszeniu dla ciebie jest żółw
  • Widziałeś już wszystkie możliwości zapisania tego słowa, włącznie z "szufik" i "żłów".
  • Kiedy ktoś z twoich znajomych uczy się nowego języka, na pewno sprawdzi dla ciebie, jak powiedzieć "żółw".
  • Kiedy jesteś smutny/zły/zmartwiony, rozmówca przysyła ci obrazek żółwia i od razu robi ci się lepiej.
  • Wszyscy twoi znajomi mają mózg wyprany do tego stopnia, że piszą rzeczy takie jak: "Byliśmy w zoo oglądać żółwie", "Chętnie poczytam o żółwiach",  "Osobiście preferuję żółwie"

 MUAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!

piątek, 16 sierpnia 2013

Problemy kujonki

Chciałam kiedyś zrobić komiks o takiej tematyce, ale uznałam, że będzie nudny, suchy i fatalnie narysowany, więc nie zrobiłam. Pomysł trafił do mojej mentalnej szuflady, gdzie był bardzo nieszczęśliwy, ale dzisiaj... *przewraca szufladę i wytrząsa "komiks" wraz z paprochami*

#1 Moje życie w pigułce
Podstawówka
Dzieci: ale z ciebie kujonka!
Zosia  ;(
Gimnazjum
Gimbusy: ej, kujonka, daj spisać!
Zosia  :|
Liceum
Koledzy: lol, głupia jesteś
Zosia  :)

#3 Rozterki
Hmm... Mam godzinę. Uczyć się geografii, pisać wypracowanie na polski, robić zadanie domowe z fizyki czy powtarzać słówka z hiszpańskiego?
- Hej Zosia, chcesz mi pomóc z matematyką?
- Spoko.
Problem solved!

#7 Stosownie do zasług
Praca klasowa z chemii, siedzimy w ostatniej ławce. Jednemu koledze zrobiłam pół pracy klasowej, drugiemu z innej grupy trochę pomogłam. Jeden dostał 4+, drugi 3+, a ja 2+ :c

#9 Dramat pod tytułem Trzy głosy
Kochani Rodziciele: Rany dziecko, ty całe dni seriale oglądasz, weź zacznij traktować tę szkołę poważnie, jesteś w liceum!
*Kujonka próbuje się uczyć*
Wiadomy Nieuk: Nie ucz się, po co ci to, lol. Znowu mówisz, że chcesz zrobić pracę domową, to pracoholizm!
*Kujonka przestaje się uczyć*
Dwa tygodnie później
Pracowita Koleżanka: Czemu dostałaś sześć z tego sprawdzianu, przecież ja się uczyłam całą noc i mam cztery, a ty nic nawet nie powtórzyłaś i... nienawidzę cię!

#14 Niesprawiedliwość społeczna
Lekcja matematyki, rozwiązujemy zadanie na tablicy.
Koleżanka robi przykład, wychodzi jej wynik 23544 zamiast 5π. Klasa milczy.
Następny przykład robię ja, wychodzi mi 22,5 zamiast 2,25. Klasa: "Uuu Zosia się pomyliła wstyyyd hahaha!".

#19 Głupia Agata
Im więcej wiem, tym bardziej mnie wkurza ignorancja. Przedstawiam wam Agatę, piątkową uczennicę drugiej klasy liceum, profil mat-fiz-geo.



#23 ...
Kolega z klasy dostaje więcej stypendiów ode mnie </3

#35 Neverending story
    Poniedziałek, 15.10
*blop* Kacper pisze: hej zosia co zadane z polskiego?
Zosia: jestem chora, nie byłam w szkole
    Czwartek, 18.10
*blop* Kacper pisze: cześć z kim mamy jutro zastępstwo na chemii?
Zosia: nie wiem
    Wtorek, 23.10
*blop* Kacper pisze: hej jak zrobić pracę domową z fizyki?
Zosia: sama nie umiem, spytaj kogoś innego
    Środa, 24.10
*blop* Kacper pisze: siema tą pracę na wok mamy mu wysłać czy dać w szkole?
Zosia: nic nie mówił, rób jak chcesz
    Piątek, 26.10
*blop* Kacper pisze: cześć zosia chcesz mi pożyczyć notatki z geografii?
Zosia: nie mam notatek :|
    Wtorek, 30.10
*blop* Kacper pisze: elo jaką czcionką mamy pisać wypracowanie na polski?
Zosia: borze człowieku nie wiem, przecież ja nigdy nic nie wiem, dlaczego ciągle mnie o coś pytasz
Kacper: no tak jakoś...
    Czwartek, 01.11
*blop* Kacper pisze: cześć z czego będzie praca klasowa z religii?
Zosia: ...ja nawet nie chodzę na religię!

#37 Nie mówię, żeby ludzie byli dwulicowi, ale są.
Podstawówka: kujonka, kujonka, hahaha!
Ta sama dziewczyna, trzy lata później: Zoosiuu, ty jesteś taka mądra, chciałabym być taka jak ty...

Piątek, końcówka lekcji: Zocha weź się ogarnij, sieroto jedna.
Wtorek, przed sprawdzianem: Zosiu, chcesz mi to wytłumaczyć, prawda? Byłbym bardzo wdzięczny.

#42 Prace grupowe
Czy ja w ogóle muszę coś dodawać?

#50 Jestem zbyt dobra
Przerwa przed hiszpańskim
Igor: O cholera, ta praca domowa była na dzisiaj? Jezu nawet nie mam tej kartki, dostanę pałę, Zosia ratuj!
Zosia: No jak nie masz, przecież nawet była wstawiona na fejsa.
I: Ale ja nie wiedziałem.
Z: To idź do biblioteki i se wydrukuj.
I: No dobra, ale ja nie wiem jak, to weź mi pomóż.
*Zosia wzdycha i idzie z nim do biblioteki.*
Z: Masz tu komputer, zaloguj się na fejsa, ściągnij plik Łukasza i wydrukuj.
I: A możesz ty się zalogować? Nie pamiętam swojego hasła.
*Zosia się loguje, ściąga i drukuje*
I: No wszystko fajnie, tylko ja nie umiem tego zrobić. Daaaj odpowiedzi.
*Zosia daje mu swoją kartkę*
I: Ale ty bazgrzesz. Przeczytaj mi, co tu pisze.
*Zosia czyta na głos*
I: No, mam wszystko. Oddasz Krefcikowi? Bo ja idę do domu.
Z: Oddam, oddam. Kupiłbyś mi chociaż batona za moją nieocenioną pomoc.
Po dwóch miesiącach i kilku przypomnieniach
Igor: O, Zocha. Masz tu batona.
Zosia: Dzięękuuję! :3

#56 Asertywność, level: zosia
Nie wiem, jak to jest u innych kujonek, ale ja mam wielkie problemy z odmawianiem i w konsekwencji pomagam wszystkim ze wszystkim. Po części dlatego, że w ten sposób każdy ma u mnie dług wdzięczności, a po części dlatego, że po co mają się bidoki męczyć, skoro kujonka to wie i może im powiedzieć.
Niestety nie ogranicza się to tylko do kwestii szkolnych... Oto moja wizytówka.


czwartek, 1 sierpnia 2013

O radości życia

Szczęście to chmury i kolory.
Szczęście to ludzie, którzy rozumieją.
Szczęście to Simon&Garfunkel.
Szczęście to sjemiczki na murze.
Szczęście to śmiech małej larwy na dźwięk bransoletki.
Szczęście to turkusowy kilwater i gałązka bzu.
Szczęście to pluszowy brokuł i kawa.
Szczęście to Tamburyn.
Szczęście to śpiewanie "Fear Of The Dark" z kilkoma tysiącami ludzi i Dickinsonem.
Szczęście to dojrzały melon, kybyn, After Eight'y albo ziemniaki z camembertem.
Szczęście to puszczanie baniek mydlanych i huśtawki.
Szczęście to dużo czasu na Breughla.
Szczęście to pomost nad jeziorem w cichy dzień.
Szczęście to książki gęste od klimatu.
Szczęście to trawnik, po którym biegają żółwie.
Szczęście to glany w kałuży.
Szczęście to nutella w słoiku z żółwiami wyprodukowana o 23:11.
Szczęście to cudowny spokój bycia z.

To moja lista małych i dużych szczęść. Możesz je łączyć, zmieniać, dodawać własne, ale nie marudź na życie.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Dlaczego glany są bardziej

Za motto do tego wpisu niech posłuży mądrość Kobiety-Ślimak:

Lista powodów, dla których glany są bardziej:

zapewniają przeżycie w pogo

mają milusią skórkę

normalne buty roznosisz w dwa miesiące i wyrzucisz po roku, glany roznosisz w dwa dni i nosisz wiele lat [znane są przypadki nastoletnich glanów]

są uniwersalne:

pasują do wszystkiego

pasują wszystkim (oprócz ludzi o bardzo dużych stopach)

można je nosić cały rok, bo mają gdzieś zarówno śnieg, błoto i kałuże, jak i promienie słońca

są wszędzie na miejscu - widywałam je już na uniwersytecie, w strumyku, w operze, na plaży...

wyglądają wspaniale, kiedy są nowe i błyszczące, a jeszcze lepiej, kiedy są zniszczone i zabłocone


w glanach bieganie i chodzenie po schodach jest dużo zabawniejsze [na przykład zeskakuję z paru schodków naraz i odkrywam, że da się walnąć o własne buty od środka]

denerwuje cię, jeśli ktoś ma takie same buty jak ty, no chyba że to takie same glany - wtedy to swój człek [przykład: nasz ulubiony akordeonista, który rozpoczął rozmowę, rzucając "fajne masz glany" w naszą stronę - do dziś nie wiem, czy to było do mnie, do Arsis, czy do Pondera]

są jak żółwie: jedyne w swoim rodzaju, bo opancerzone

zostawiają epickie ślady [zwłaszcza na piasku, widać dokładnie wszystkie śrubki, strukturę podeszwy, a nawet literki marki na specjalnej blaszce]

metki od glanów nie przeszkadzają, a są powodem do dumy

sznurowanie zajmuje chwilę - im więcej dziurek, tym więcej zabawy - ale za to glany nie rozwiązują się same z siebie

na widok glanów poprawia mi się humor, mogę więc chyba założyć, że moje glany też powodują uśmiechy - a czy można to powiedzieć o vansach albo airmaxach?

są metalowe w każdym tego słowa sensie \m/

dostarczają niezastąpionej satysfakcji z deptania niemow... kałuż! miałam na myśli kałuże!

bardzo trudno je zniszczyć, a kiedy już ci się uda, czyni cię to zajebistym [pamiętam, jaki szacunek poczułam, kiedy zobaczyłam glany z dziurą na palcu]

zbliżają ludzi [koleżanka opowiadała mi, jak na koncercie Red Hot Chilli Peppers skakała pod sceną i w pewnej chwili zorientowała się, że skacze po czyichś glanach; właściciel powiedział (tudzież dał znać na migi), że mu to nie przeszkadza, więc skakała dalej]




W tym miejscu kończę swoje zachwyty nad glanami, dziękuję za uwagę, odpowiadam z góry na niezadane pytanie: nie, nikt mi za to nie zapłacił oraz pozdrawiam swoje glany i bliźniacze glany Arsis <3