piątek, 27 listopada 2015

Studia są śmieszne

Damn, to już dziewięć miesięcy bez posta. Co zrobię, miałam życie. I maturę. I wakacje. I bardzo dezorientujący wrzesień, kiedy ciągle wydawało mi się, że jest już październik, a powinno mi się wydawać, że jest sierpień. Ale przetrwałam to wszystko i teraz mam studia.

Jest zabawnie. Co prawda byłam przekonana, że „poszłam na nanananotechnologię. będę batmanem” to jedyny żart, jaki można zrobić z tej nazwy, ale padają lepsze. No i, jak słusznie zauważył Jonatan, wszystko fajnie, ale dziury tym nie wykopiesz. 

Można spokojnie powiedzieć, że otrzymuję na tej nobliwej uczelni wykształcenie wszechstronne. Na fizyce uczymy się życia (sprzątanie pokoju jest wbrew prawom fizyki i w dodatku generuje zanieczyszczenie środowiska), elementarnej psychologii (jeśli nie chcesz kogoś obrazić, nie mów mu, że zrobił ciasto z zakalcem, tylko że jego ciasto „ma wyraźny gradient gęstości skierowany ku dołowi”) i działania ciągów przyczynowo-skutkowych (jeśli nie nauczymy się na pierwsze kolokwium z fizyki, to dostaniemy kołem ratunkowym w głowę). Za to na ekonomii ćwiczymy optymizm: wykładowca przekonuje nas, że politycy kłamią, że wszystko przegrywa z ludzką naturą i że Polska Jest Bardzo Biedna™. ...a na matmie uczymy się matmy. nudy.

Jednak najtrudniejszym przedmiotem jest historia nauk ścisłych i technicznych, której zaliczenie wymaga zapamiętania odpowiedzi na ogromnie wiele pytań typu kto i kiedy napisał pierwszą polską książkę o zastosowaniu ziół? i w jakich latach powstawał Kanał Augustowski?. Chodzę na wykłady głównie dla ciekawostek - nie mogłabym żyć bez świadomości, że ktoś kiedyś przeprowadził legitny i rewolucyjny eksperyment, chuchając czosnkiem na magnes. W kategorii „role model fizyka” może z nim konkurować tylko człowiek, który napisał całą książkę o badaniach dotyczących elektryczności przeprowadzonych na swoich kalesonach. A wiedzieliście, że teoria Kopernika wcale nie była heliocentryczna? A tu macie najpiękniejszą mapę świata na świecie:

ta góra służy temu, żeby słońce się za nią chowało i zza niej wychodziło (na rysunku są obie pozycje).
a cały świat jest zamknięty w Arce Przymierza. no przecież to logiczne. :D


Studencki tryb życia obserwuję raczej z boku, bo mieszkam z rodzicami i w zupełnie nieodpowiednim momencie znudził mi się alkohol. Więc zamiast chodzić na pijackie integracje, przesiaduję u przyjaciółki, jedząc kibiny albo świeżynkę i wymieniając się idiotyzmami, które wymyślali starożytni Grecy (na filologii polskiej też dużo o tym mówią!). Na wykładach, jak jestem przytomna, wytykam profesorom błędy w prezentacjach (the beta mode is never off). A robienia notatek w półśnie nie polecam - wczoraj zapisałam coś takiego: „pieniądz żyrowy - produkcja dodatkowy ferfym”. Nie wiem, czy pomoże mi to zdać egzamin :|
Stereotypy się nie sprawdzają: kraciaste koszule obserwuję głównie na dziewczynach, których jest mniej więcej połowa. Trochę się ich boję, więc trzymam się z chłopakami po technikum :'D Karmią mnie whisky i chipsami, a ja na nich krzyczę, że mają się uczyć fizyki. Piękna przyjaźń.
A absurdów życia codziennego jest sporo. Na przykład poniedziałek, godzina 9:50, dwudziesta minuta wykładu. Wchodzi kolega* w koszulce z napisem „SORRY I'M LATE”. Pięć minut później drugi, w bluzie z nadrukiem „IT'S A FUCKING MONDAY AGAIN”.
Albo to, że ostatni tydzień moich zajęć w tym semestrze będzie miał kolejność „poniedziałek, wtorek, poniedziałek, wtorek, piątek”, a to dlatego, że w najbliższy wtorek mam środę, żeby inżynieria materiałowa wyrobiła się ze swoimi magisterkami. I fakt, że muszę się wspinać na trzecie piętro Gmachu Głównego, bo nasze audytorium w nowiutkim budynku przecieka.

Ale powiem wam, że ogólnie to Politechnika Gdańska: 8/8, polecam. Would apply again.
Mam nadzieję, że nikomu nie było specjalnie smutno, że nie piszę, bo liczę granice ^^


Tu powinna być puenta, ale nie będzie, bo mam parę przykładów z chemii do uporządkowania:




*Jestem prawie pewna, że to ten sam człowiek, któremu na Adapciaku o 4 w nocy groziłam trzymanym w ręce glanem, drugą dłonią tulając agresywnie pluszowego żółwia. Nie budźcie mnie w środku nocy.