Włochy są ładne. Polecam.
Ale nie będę was zarzucać zdjęciami miejsc, bo jak słusznie mówi Arsis, w necie jest mnóstwo ładniejszych i bardziej profesjonalnych fotografii. Zamiast tego prezentuję zdjęcia cudów i dziwów. Kawałków absurdu rozsianych wśród pięknych budynków (po co komu tyle ładnych wieżyczek wtf)
Na początek: tandeta. Nie widziałam tylu okropnych pamiątek w jednym miejscu, odkąd...
no, od poprzedniej wizyty we Włoszech :"D
Na zdjęciu pamiątki z Werony. One tak stały. Przysięgam.
(to było pocieszające, że więcej widywałam tam Franciszka niż JP2) |
Dla kontrastu estetycznego: szklana ośmiorniczka, która podbiła moje serce. Nie było mnie stać.
Takie ładne rzeczy robią w Wenecji ze szkła. Za to w Ravennie składają kamyczki.
I tak powstał - spotkany na ulicy - epicki sparklący tęczowy mozaikowy rowerek!
Włosi miewają też świetne pomysły na wystawy. Nie mam niestety zdjęcia manekina kobiety owiniętego w kołdrę jak w suknię (sklep z pościelą), ale udało mi się uwiecznić:
obracającą się baletnicę z porcelaną z Werony
mindfuckową drewnianą-skórzaną torbę z Wenecji
i śliczną wystawę słodyczy w Genui.
Żeby nie było wam za dobrze, koszmarogenna disneyowska karuzela:
No spójrzcie tylko w oczy Simby.
Ale chodząc po ulicach, ogląda się nie tylko wystawy (i, rzecz jasna, zabytki), ale też mury.
Tyle dużo fajnych graffiti :3
Jeszcze z kreatywnych ozdób przestrzeni publicznej: urocze ławeczki w parku w... Turynie?
Choć nagrodę za najciekawsze ławki i tak wygrywa Bolonia, która pośrodku dziedzińca swojego ratusza postawiła salonik Flinstonów:
Ale i tak najbardziej zabił mnie ogród ze sztuką nowoczesną w Portofino.
Toż to prawie jakbym znalazła się w Muzeum Absurdu z mojego opka :"D Kolorowe surykatki i nosorożce to dla mnie ważne symbole mojego osobistego absurdu, a tu nagle oba w jednym miejscu <3
A na deser miły akcent, który może być też podpisem - logo mediolańskiego sklepu.