Że jestem żółwiem, to wszyscy wiecie. Ale jakby rozejrzeć się po moich znajomych... Arsis jest jeleniem, Ponder odkrył w sobie traszkę, Ginny ma swojego Pana Tygryska, Betty - ślimaki, Eśka twierdzi, że wychowały ją margaje. Z "realnych" przyjaźni: Ela jest koniarą, Halszka kociarą, a po szkolnych korytarzach grasuję w towarzystwie Rosomaka, Lamy i Wiewiórki.
Ale to jeszcze nic! Wchodzę do internetu, a tam się okazuje, że Matt Smith to pijana żyrafa, a Freeman i Cumberbatch...
I już nigdy nie będziesz oglądać Sherlocka bez skojarzeń. |
<odchodzi, nucąc pod nosem: >
Wszyscyśmy z dzieł Pullmana, to tylko kwestia światła...
No Pan Tygrysek to raczej nie jest taki jak my. My nie mamy uwielbienia do wnętrzności (nikt nic tu nie mówi o Hannibalu, shh... xD). Poza tym mamy jeszcze żyrafa i słoniopodobne, a smok (niewidzialny potwór spod łóżka) też się chyba jako zwierzę liczy, więc to więcej niż jedno zwierzę na człowieka. I żadnego z nich nie nazwalibyśmy dajmonem, ponieważ nie ma czegoś takiego jak dusza (tako rzecze nasz pragmatyczny ateizm), a co za tym idzie, nie może też być jej odprysków. QED. Ale samo zastanowienie się nad tym dlaczego tyle ich, to zdecydowanie dobra koncepcja, bo rzeczywiście coś jest na rzeczy ;)
OdpowiedzUsuńGin&PT